Pewnie każdy z nas na widok daty „8 marca" w kalendarzu reaguje w sposób jednakowy. Dzień Kobiet. Kwiaty, życzenia, prezenty, miłe słowa i wiele innych sprawianych płci pięknej przyjemności. Lecz tego dnia wielu młodych chłopców musiało choć na chwilę o tym zapomnieć gdy do akcji wkroczyła ona -- piłka. W sobotę odbyły się XIV Diecezjalne Mistrzostwa Ministrantów w Halowej Piłce Nożnej. W naszym małym EURO wzięło udział ponad 100 parafii spośród blisko 301 z całej diecezji radomskiej. Faza kwalifikacyjna, która odbyła się w pierwszych dniach lutego wyłoniła po 16 drużyn z każdej kategorii wiekowej -- szkół podstawowych, gimnazjum i szkół średnich. Organizacji finałowego turnieju podjęły się miasto Opoczno i sąsiadująca z nim miejscowość Żarnów. Już wczesnym rankiem dwie grupy naszych reprezentantów opuściły Zakrzew i udały się w całodzienną wyprawę po zwycięstwo.
Aby sportowiec był dobrze przygotowany do uczestnictwa w zawodach musi na początku przeprowadzić rozgrzewkę. Powinna ona nie tylko dobrze rozgrzać mięśnie, ale także pomóc zawodnikowi skoncentrować się na czekającym go wyzwaniu. Wspólnota ministrantów nie zapomniała o duchowej stronie przygotowań -- o godz. 9.00 w Opocznie wszystkie zespoły wzięły udział w mszy świętej, której przewodniczył ksiądz biskup Henryk Tomasik. Po jej zakończeniu grupy rozdzieliły się zgodnie z kategoriami i przeniosły się na miejsca zmagań -- szkoły podstawowe do Żarnowa, a gimnazjaliści i starsi do dwóch opoczyńskich hal.
Nie bez problemów wszystkim udało się rozpocząć turniej. Szybkie zapoznanie z grupowymi rywalami, dokładnie zasznurowane buty, wygodne dopasowanie stroju, ostatnie ćwiczenia rozciągające, pełna koncentracja i... zabrzmiał pierwszy gwizdek. Podczas dziesięciominutowych meczów przez prawie cały dzień można było dostrzec niemal wszystkie oblicza sportowej rywalizacji. Poczynając od efektownych goli (nawet zdobytego przez bramkarza), błyskawicznych sprintów, pięknych zwodów, po których niejednemu obrońcy zakręciło się w głowie, na twardej, męskiej, zdecydowanej grze kończąc. Nie obyło się bez dwuminutowych kar, dość powiedzieć że sam kapitan naszej gimnazjalnej drużyny, prawie w każdym meczu ostro obrywał od boiskowych rzeźników, przez co ci zostali zsyłani na bok, osłabiając swoją drużynę. Niektórzy, głównie młodsi, nie potrafili zgodzić się z decyzjami sędziów. To jednak nie zakłóciło porządku imprezy. Jedni odpadali, drudzy brnęli dalej przez kolejne szczeble, ogrywając swoich przeciwników. Jak zatem w tych zawodach radzili sobie nasi ministranci?
Nasza najmłodsza grupa pechowo odpadła jeszcze w rundzie kwalifikacyjnej, ulegając w końcowym rozrachunku jedynie różnicą zdobytych bramek. W zespole szkół średnich, który w takim składzie grał po raz pierwszy, z każdą kolejną rozegraną minutą można było upatrywać czarnego konia imprezy. W cuglach wygrali grupę ogrywając przeciwników z Jedlni (5:0) i Opoczna (3:2) oraz remisując z Szydłowcem (1:1). 8 na 9 bramek zdobył kapitan zespołu Adrian Czajkowski, który do końca bił się o tytuł najlepszego strzelca rozgrywek. Niestety nieznaczna przegrana w ćwierćfinale z drużyną Libiszowa (0:1) przekreśliła szanse na osiągnięcie miejsca na podium. Piąte miejsce, które uzyskali nie było porażką, szczególnie dlatego, że większość rywali w stawce prezentowała naprawdę wysoki poziom.
Osobny akapit należy poświęcić naszemu gimnazjalnemu zespołowi. W tej drużynie apetyty na sukces były naprawdę wysokie. Tak jak ich starszym kolegom zmagania grupowe nie sprawiły wielu problemów. Najpierw ograli ministrantów ze Zwolenia (2:1), następnie w pokonanym polu zostawili zespół z Wieniawy (1:0) i na koniec przy pewnym awansie zremisowali z drużyną z Kowali (0:0). W ćwierćfinale odprawili gospodarzy z Opoczna (4:1), w półfinale ponownie trafili na reprezentantów Zwolenia (2:0). To co się wydarzyło w finale, mogłoby niejednego doprowadzić do silnej choroby nerwowej. W meczu z ministrantami z parafii św. Stefana z Radomia przy ogłuszającym dopingu kibiców z obu stron nasi objęli prowadzenie. Kilka chwil później stracona bramka i remis do końca regulaminowego czasu gry. Sędzia zarządził przeprowadzenie konkursu rzutów karnych. Wtedy zaczęła się loteria, a rezultat zmieniał się jak światła sygnalizacji świetlnej. Najpierw zielone -- nasi prowadzą, potem czerwone -- przeciwnicy wychodzą na prowadzenie. Obrony bramkarzy, słupki, poprzeczki i wreszcie strzelone bramki. Tych na koncie więcej mieli gracze z Radomia - w ostatniej serii strzał naszego gracza obronił bramkarz rywali, a swoją próbę wykorzystał napastnik przeciwnika i stało się jasne, że końcowy triumf przypadł ministrantom z Idalina. Porażka po karnych boli, piłkarze długo nie podnosili się z boiska, lecz gdy już opadły emocje, drugie miejsce także uznali za sukces. Odebrali medale, dyplomy i puchar, każdy gracz dostał piłkę. Dodatkowo najlepszym bramkarzem turnieju został, strzegący naszej bramki Paweł Przybyś, który otrzymał rękawice i pamiątkowe trofeum.
W drodze powrotnej jeszcze długo dyskutowano o rozegranych meczach. W nagrodę za niezłomną postawę i walkę do końca trener-selekcjoner naszych drużyn, ksiądz Bartłomiej ufundował graczom pyszną pizzę. Wszyscy zgodnie obiecali, że to nie koniec i za rok jeszcze poprawią swoje rezultaty. Trzymamy kciuki!
Animator Michał Miros
Niedziela:
7.00; 9.00 (dla dzieci i młodzieży); 11.00 (suma); 17.00
Dzień powszedni:
7.00; 17.00
Święta zniesione:
7.00; 9.00; 17.00;